Do skandalicznej sytuacji doszło na ul. Mickiewicza, niedaleko domu Jarosława Kaczyńskiego (61 l.). Dwóch stołecznych policjantów z drogówki zatrzymało do kontroli samochód. Na ich nieszczęście kierował nim nie zwyczajny obywatel, ale poseł na Sejm RP.
A konkretnie pani posłanka Anna Sikora. Policjanci chcieli jej wlepić 200 złotych mandatu za gadanie przez telefon komórkowy podczas jazdy. Ta jednak postanowiła im pokazać, że polska władza nie daje sobie tak łatwo w kaszę dmuchać.
Patrz też: Poseł Andrzej "Bełkot" Pałys nękany chorobą filipińską ZDJĘCIA!
- Zatrzymana pani zwymyślała funkcjonariuszy - opowiada nam jeden ze stołecznych policjantów. - Zanim otworzyli usta, zaczęła wymachiwać legitymacją poselską. Krzyczała, że jest posłem i zwolni ich z pracy. "Możecie mnie w d... pocałować" warknęła. A na koniec dodała jeszcze, że ich załatwi - relacjonuje funkcjonariusz. Obaj mundurowi - sierż. szt. Tomasz Popielarski (35 l.) i st. sierż. Marcin Rekus (26 l.) poinformowali przełożonych o tym incydencie. Zawiadomili też o tej sprawie prokuraturę.
- Mogę potwierdzić, że wpłynęła do nas notatka służbowa sporządzona przez funkcjonariuszy policji na temat incydentu z posłanką Sikorą - mówi Katarzyna Szyfer, szefowa Prokuratury Rejonowej Warszawa-Żoliborz. - Będziemy wyjaśniać tę sprawę.
Patrz też: Pogrzeb Marka Rosiaka w Łodzi - ZDJĘCIA
Próbowaliśmy zapytać panią poseł o jej skandaliczne zachowanie. Ale telefon, przez który tak ochoczo rozmawiała podczas prowadzenia samochodu, milczał. Nie udało nam się też znaleźć jej w Sejmie.
Ponad 600 marek modowych w jednym miejscu. Wybierz się na zakupy z rabatami dostępnymi na stronie About You kody rabatowe.